Charcik włoski należy do X grupy kynologicznej, czyli Chartów. Mimo, że „kanapowy” gabaryt, pamiętać trzeba, że w ich żyłach płynie myśliwska krew, a instynkt pogoni jest tak silny, że nic charcika nie zatrzyma jeśli zobaczy biegnącą wiewiórkę, kota, czy reklamówkę na wietrze. To szczególnie niebezpieczne w parkach, które otoczone są ulicami z każdej ze stron, naprawdę często dochodzi do wypadków i śmierci, dlatego młodego psa należy wolno puszczać tylko i wyłącznie na ogrodzonej posesji i otwartych sprawdzonych polach. Mam tu na myśli dorosłe charciki, szczeniaka lepiej nie spuszczać ze smyczy nawet na bezpiecznych polach, a szczególnie w lesie, co jest zresztą zabronione. Najwięcej ginie właśnie szczeniąt. One dopiero poznają wielki świat, nietrudno jest je spłoszyć, a wtedy maluch biegnie przed siebie ile fabryka dała, głuchy na nasze wołanie. Sama raz w życiu miałam taką sytuację z moją suczką, która miała zaledwie 4 miesiące. Puściłam ją na spacerze na otwartej sprawdzonej przestrzeni z resztą stada. Nie przewidziałam, że nagle po paru minutach zobaczę jeźdźca na koniu. Przez rok czasu nigdy ich tam nie było. Maleństwo tak się wystraszyło, że pobiegło przed siebie nieopisanie szybko, długo nie zatrzymując się. Nie straciłam jej z oczu, goniąc ją, tylko dzięki otwartej przestrzeni na polach, ale nie chcę myśleć co by się mogło stać, gdyby teren był mniej odsłonięty. Prawdopodobnie byłaby nie do odnalezienia :(
W parkach i przestrzeni miejskiej charciki muszą być wyprowadzane na smyczy, dlatego tak ważny jest zakup dobrej smyczy typu FLEXI, która daje psu poczucie niezależności, nie krępuję ruchów do kilku metrów.
Charta nie można puszczać w lesie absolutnie, niezależnie czy dużego, czy najmniejszego z X grupy, jakim jest charcik. Na charta trzeba mieć pozwolenie wydane ze Starostwa, ale to temat długi i można poczytać o tym na stronie hodowli charcików włoskich Chartbeat.
Charcik włoski nie lubi innych ras i nie ma co go na siłę przekonywać do nich na spacerach, albo szukać rozwiązania tego problemu u behawiorysty. Charciki znane są z tego, że uwielbiają tylko swoje towarzystwo i z daleka potrafią się już rozpoznać, biegnąc radośnie. Łączenie w zabawie charcika z młodym labradorem, czy innym dużym psem jest bardzo złym pomysłem i nawet jedno uderzenie ogonem charcika, może mu zrobić krzywdę. Duży pies może uszkodzić delikatny ogon charcika, a to już dyskwalifikuje go np. z wystaw.
INNE SPORE NIEBEZPIECZEŃSTWO w tej rasie to DRZWI. I w domu, na tarasie i w samochodzie. Mając charcika, dosłownie trzeba mieć oczy z tyłu głowy. Zanim człowiek zamknie jakiekolwiek drzwi, musi się obejrzeć z 10 razy czy nie ma w nich łapy czy głowy charcika. Więcej o zagrożeniach i sytuacjach, gdzie może dojść do kontuzji, albo złamania, przeczytacie w moim artykule (Co robić aby do złamania nie doszło?). Znajdziesz tam opis, w jakich sytuacjach najczęściej łamią się charciki :(
Znam przynajmniej 2 przypadki połamanej żuchwy, która została zamknięta z impetem w drzwiach samochodu. One są niezwykle zwinne i szybkie i to jest moment.
Dlatego charcik powinien podróżować albo w transporterze, albo w szelkach przypięty pasami normalnie.
Ja preferuję do samochodu albo klatki metalowe, albo materiałowe, miękkie. Niezależnie jaki to będzie transporter, musi być też w samym samochodzie przypięty do siedzenia, czy zaczepów.
Materiałowy transporter dobrze od razu kupić nieco mniejszy - sprawdzając na stronie linii lotniczych o jaki gabaryt chodzi jako bagaż podręczny.
Klatka jest też dobrym zakupem, aby wstawić ją potem w salonie wraz ze śpiworkiem. Powinna stać zawsze otwarta. To powinien być taki azyl, schronienie psa, gdzie dzieci mają zakaz wkładania rąk i pies wie, że tam może odetchnąć i wypocząć.
Jeśli razi Cię sam widok klatki, a wiem, że dla wielu ludzi sam widok krat kojarzy się negatywnie, możesz kupić pluszową budę :) Są takie budy, szyte z miękkiego pluszu, niczym miękkie domki. Chodzi mi tylko o to, że psowate uwielbiają mieć schronienie, „norę”, zaciszne miejsce, gdzie mają azyl i niepisaną umowę z właścicielem, że tam się rąk nie wkłada :)
INNE SPORE NIEBEZPIECZEŃSTWO
To ZIMA i zabezpieczenie charcika w razie ucieczki. Ja przyjmuję zasadę (ZAWSZE), że nigdy nie opuszczam posesji z moimi charcikami, jeśli nie mają obroży z adresówką przyczepioną na szyi. Nawet na chwilę, jeśli wiem, że jadę do sklepu, a charcik będzie i tak tylko w samochodzie. To taka święta zasada, jak ta, że po alkoholu nigdy nie wsiada się za kierownicę.
Przez lata nasłuchałam się przypadków, gdzie charcik spłoszony wystrzałem, głośno odpalonym motocyklem, albo co najczęstsze - głośnym szczekaniem obcych psów w sąsiedztwa, zwiał, nie mając na sobie nic. Poszukiwania zimą trwają nieraz wiele godzin, albo dni, a jego drobne ciało wychładza się niezwykle szybko.
Największa powierzchnia ciała - klatka piersiowa musi być zawsze osłonięta poniżej 15 stopni Celcjusza. Gdyby te charciki, które uciekły i zmarły, miały na sobie ciepłe ubranko oraz obroże z adresówką, byłaby choć szansa ich odnalezienia i uratowania. Ponadto, gdyby te szczeniaki, które zginęły zimą w lesie, miały na sobie gruby kubraczek, może nawet dzikiemu zwierzęciu nie byłoby tak łatwo go zjeść, czy pogryźć. Grube ubranko zimą, podczas ucieczki maluszka, zawsze zwiększa szansę znalezienia szczeniaczka żywego.
Generalnie miej zasadę, że Twój szczeniak charcika miał zawsze na sobie miękką obrożę z przyczepioną adresówką, nawet jeśli przebywa tylko na posesji i w domu. Na tyle miękką, żeby nie krępowała go, ale na tyle ciasno zapiętą, żeby nie spadła mu z głowy. Zimą nigdy nie wychodź z nieubranym charcikiem. To tak niewiele, te dwa warunki, a warto je zawsze spełniać, dmuchając na zimne.
Dlatego ja tak ogromną uwagę przywiązuję do bezpieczeństwa wyjeżdżających ode mnie szczeniąt. Nowi właściciele widzę, że patrzą na mnie trochę jak na wariata, kiedy stojąc z nimi przy samochodzie, chwilę przed odjazdem, każę im przysięgnąć, że nie będą po drodze zatrzymywać się na żadnych stacjach, a jeśli już, druga osoba, trzyma szczeniaka w bezpiecznej obroży i na smyczy, mocno i nie wychodzi z nim z samochodu.
Przeczytaj osobny artykuł jakie obroże , szelki, smycz i identyfikator kupić, zabezpieczając swojego charcika włoskiego.
Nie zdajecie sobie Państwo sprawy, jak duża ilość szczeniąt ginie właśnie podczas transportu do nowego domu :( Zdarzyło mi się już dwa razy oddać też naszą prywatną klatkę na podróż, osobom, które się nie przygotowały i nie zabrały transportera dla szczeniaka w długą podróż. Ponadto już w wyprawce zamawiam dwa rodzaje obroży dla moich maluszków. Jedną na dorosłe życie wraz z adresówką (i tel nowych właścicieli), a drugą cienką miękką obrożę na czas podróży do nowego domu i na okres szczenięcy. Oczywiście ta druga też ma adresówkę z numerem telefonu nowych właścicieli. Nie czekam, aż sami sobie to zorganizują, muszę wiedzieć, że od chwili, gdy maluch opuszcza próg mojej hodowli, musi być zabezpieczony od razu!
Na koniec opiszę pewną straszną historię, która miała miejsce zimą 2021 roku w Polsce. Kilku właścicieli umówiło się na wspólny spacer, żeby wolno puścić charciki przy dzikim brzegu rzeki. Panowały mrozy, więc rzeka była zamarznięta. Pieski były grubo ubrane i miały identyfikatory, ale nikt nie przewidział, że nagle z krzaków wybiegnie sarna. Charciki w mig rzuciły się za nią w pogoń. Spłoszone zwierzę wbiegło w panice na zamarzniętą rzekę, do której pod ciężarem wpadło. Niestety charciki się potopiły wraz z sarną, nie było szansy ich uratować. Z tego co pamiętam przeżył tylko jeden charcik wyłowiony najszybciej, którego nie porwała lodowata woda pod lód. Nie wypytywałam o szczegóły tej przerażającej historii, kompletnie mnie to dobiło, nie wyobrażam sobie jaki koszmar przeżyli właściciele charcików :(
Ta historia nie ma nic wspólnego z plotkami, czy straszeniem kogokolwiek. Uważam, że jeśli doszło do takiej niewyobrażalnej tragedii, warto o niej napisać, żeby przynajmniej śmierć tych charcików i biednego dzikiego zwierzęcia mogła stać się przestrogą na przyszłość.
Od tej chwili patrzę z przerażeniem na oczka wodne i baseny, widząc je na zdjęciach posesji, gdzie mieszka charcik. Łatwo sobie wyobrazić co by mogło się stać zimą, gdyby lód się załamał pod maluszkiem.
"Charcik przez swoją anatomię i dzikość, jaką ma w sercu, prosi się o kłopoty"
To są bardzo delikatne zwierzęta i nie znam w żadnej innej rasie tak tragicznych zgonów, jak wśród charcików. Wiele razy rozmawiałyśmy o tym z koleżankami -hodowczyniami, stwierdzając, że na pewno dzieje się tak dlatego, że to specyficzne połączenie delikatności charcika, z jego żywiołowym temperamentem i instynktem myśliwskim, stanowi mieszankę wybuchową. Charcik przez swoją anatomię i dzikość, jaką ma w sercu, prosi się o kłopoty.