Dziewięć miesięcy czekałam na ten moment, aby z nieskrywaną ulgą móc odetchnąć i zacząć się cieszyć, że udało się bezpiecznie i komfortowo dostarczyć Odilia do Japonii. Moje charciki mieszkają na całym Świecie i wielu kontynentach, ale bez dwóch zdań wysyłka charcika włoskiego do Japonii była najtrudniejszą. O tym jak wielka to odpowiedzialność utrzymać bezpiecznie psa do czasu wysyłki za granicę pisałam pod koniec roku, podsumowując nasze eksporty ( LINK)
Odilio urodził się w miocie Xulii i Vallo ( Geysir Sangue Azzurro) i w mojej opinii jest najpiękniejszym szczenięciem w miocie. Ai Iwata, Japonka, która go zakupiła już od roku pisała do mnie w sprawie zakupu charcika włoskiego do hodowli. Nie ukrywam, że nasze początki nie były łatwe, a pytania, czy sprzedam jej parkę charcików do hodowli, skutecznie mnie zniechęcały.
Dziś z perspektywy czasu, znając realia ( jak niewielu hodowców chce sprzedawać szczenięta do Japonii) oraz z jak gargantuicznymi kosztami wiąże się taki import, nie dziwię się jej pytaniom. Zmiękłam po kilku miesiącach, kiedy jej postawa i determinacja przypomniały mi moje początki, kiedy sama wypisywałam do hodowców w Polsce i w Europie rzewne maile i wiernie trzymałam się swoich marzeń.
Odilio jest bardzo pięknym samczykiem, drobnym, o niewielkim wzroście 37 cm i wadze 4 kg. Odziedziczył na szczęście ciemne oko po swojej mamie Xulii oraz jej piękną i unikatową wąską głowę. Jest to jednak bardzo aktywny młody pies, pełen pomysłów, nieco nadpobudliwy, przez którego osiwiałam do reszty i postarzałam się o co najmniej 10 lat! Wymyśle techniki unicestwienia siebie i uszkodzenia ciała, pomysłowość w brojeniu, to była codzienność z Odilio. Nie raz jechałam z nim na płukanie żołądka, nie raz ściągałam go z ogrodzenia, czy zdejmowałam z wysokich mebli. Zjedzenie przez niego prawie całego bochenka chleba, czy wypicie podwójnego espresso, zapamiętam już do końca życia. Nie wiem do dziś jakim cudem ten szalony chłopiec nigdy nie połamał ogona czy kończyny!
Japonia jest niezwykle restrykcyjnym krajem jeśli chodzi o przewóz zwierząt towarzyszących, nie będę się rozpisywać w detalach, z jaką obszerną biurokracją wiązał się ten eksport, wymogami związanymi z miareczkowaniem i ilością przeciwciał … napiszę tylko jedno - żeby charcik włoski mógł polecieć do Japonii, musi mieć skończone 9 miesięcy!
Każdy kto ma charcika włoskiego, doskonale wie z czym wiąże się ten wiek. Charcik nie tylko wymieni w tym czasie wszystkie zęby, będąc narażonym na kontuzje i złamania, ale wchodzi przede wszystkim w wiek niesforności, sporej aktywności, a nierzadko regresu jeśli chodzi o wychowanie. Każdemu hodowcy znane jest to „uwstecznienie”, amnezja jeśli chodzi o naukę czystości, czy zmiana często wręcz zachowania. Z bardzo odważnego psa, Odilio na koniec zmienił się w nieufnego i wycofanego, co juz zupełnie mnie przyprawiało o ból głowy i stres, wiedząc, że czeka go życie w metropolii oraz codzienność związana z wystawami psów rasowych.
Strona japońska wynajęła prawnika i weterynarza, który był odpowiedzialny za przeprowadzenie bezpiecznie całej procedury jeśli chodzi o ilość dokumentów i terminy, a ja wynajęłam opiekuna, który towarzyszył charcikowi podczas tej trudnej zmiany domu. Michał - opiekun Odilia ma na koncie prawie 1900 lotów oraz złotą kartę, więc byłam spokojna, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem. Lot na szczęście odbył się w kabinie samolotu w miękkiej torbie z ciepłym śpiworkiem, gdzie Odilio mógł wejść i smacznie przespać całą podróż, a nierzadko podczas lotu Michał mógł go wyjąć z torby i przytulać na kolanach. Gdyby nie odwołanie lotu w ostatniej chwili przez linie LOT, byłby to bezpośredni lot z Warszawy do Tokyo! Na szczęście mimo przesiadki w Finlandii, Odilio zniósł ten lot bardzo dzielnie.
Jeśli chodzi o mnie, myślę, że jeśli kiedykolwiek jeszcze zdecyduję się na wysłanie psa do Japonii, uważniej go wyselekcjonuję, nie kierując się tylko pięknem i poprawną budową, ale jednak przede wszystkim charakterem i stopniem aktywności szczeniaka. Dziewięć miesięcy to bardzo długo, ogromna odpowiedzialność i stres. Dziś z rodziną i przyjaciółmi będziemy świętować ten udany eksport pijąc szampana. Mam nadzieję, że ten elegancki samczyk ubogaci pulę genów w Japonii i przyniesie swojej rodzinie wiele radości i satysfakcji.
Ostatnie zdjęcie przedstawia Odilia drugiego dnia w ogrodzie z właścicielką oraz kilka prezentów, które jakimś cudem udało się dostarczyć Japonce w bagażu ( karmę suchą 700 gram! szarpak-wabik naszej produkcji, ciepły śpiworek do spania, zapas antysiaktorów-opasek na pas dla samców przeciw sikaniu w domu, maty do wylizywania mięsa z puszki oraz miskę z ogranicznikiem jedzenia, ponieważ Odilio jak większość młodziutkich samczyków je bardzo szybko i pazernie). Dla dziewięciomiesięcznego charcika ta zmiana domu była bardzo trudna i stresująca, jestem pod ogromnym wrażeniem jak dzielny jest ten chłopiec i już bardzo za nim tęsknię!