Jeszcze niedawno spacerowałam z charcikami w bielutkim pejzażu, gdzie gałęzie łamały się pod ciężarem białego puchu, a pod butami skrzypiał śnieg. Tymczasem od kilku dni jest temperatura na plusie, wiosenna aura i mocne słońce! Charciki czują się, jak w raju i grzechem byłoby siedzieć w domu. Po ciężarze dwóch najtrudniejszych miesięcy w roku, listopadzie i grudniu, gdzie szybko robi się ciemno, ale przede wszystkim brakuje słońca, staram się w kilku turach zapewniać moim pieskom dłuższe spacery na pobliskich polach. Każdy hodowca, który posiada mieszane duże stado psów w różnym wieku, doskonale wie, że nie da się zabrać na spacer wszystkich naraz psów. Różnią się one gabarytami i często potrzebą ruchu, a łączenie wszystkich psów na spacerze może być wręcz niebezpieczne, może dojść do zderzenia psów, poważnych kontuzji, a nawet śmierci. Drobne, małe charciki i często szczenięta powinny być puszczane razem, albo w towarzystwie starszego już seniora, który wybierze powolne dreptanie przy nodze właściciela. Inna znów ekipa charcików to mogą być tzw. "tarany", czyli dorastające psy o silnych umięśnionych ciałach, których potrzeby fizyczne nigdy nie są na wyczerpaniu, a prędkości jakie osiągają i ekspresja takiego spaceru, pozwala zabrać dwa, góra trzy takie psy, które nakręcą się nawzajem do wymuszonych biegów, ale nie uszkadzając przypadkowo słabszego i mniej doświadczonego na spacerach charcika. Tym sposobem od kilku dni zaliczam dwie tury samochodem na pola, nie zapominając też oczywiście o seniorach Azu i Tosi.